Dziesiąta rocznica śmierci mistrza Paździora

Mistrz olimpijski z Rzymu z 1960 roku czy mistrz Europy z 1957 roku z Pragi. Kazimierz Paździor, o którym mówiono „filozof ringu”, gdyż wiele walk wygrywał dobrym rozpracowaniem rywala w głowie, był współojcem wielu sukcesów lubińskiego boksu, również awansu do I ligi. Właśnie mija dziesięć lat od śmierci mistrza pięściarstwa, który dał Lubinowi złotą erę w tej dyscyplinie.

Grafika: Pamiątka zrealizowana z Fundacji SOS dla boksu amatorskiego w Polsce wraz z Polskim Związkiem Bokserskim

Przez dziewięć lat pracował z młodzieżą w Lubinie. Najpierw treningi odbywały się w szkolnej sali, później w cechowni Zakładów Górniczych Lubin. W końcu pięściarze osiedli w popularnym kościółku.

– Pracę w Lubinie wspominam z dużym sentymentem. Tu spędziłem część swojego życia, poznałem wspaniałych, oddanych sportowi ludzi. Sam nie wiem, jak się dałem przekonać, ale postanowiłem spróbować. Nie było tam żadnych tradycji, ale za to dobra wola działaczy i kłopotów co nie miara. Tworzyłem wszystko praktycznie od zera. Dzięki swoim znajomościom w światku pięściarskim wypożyczyłem od Tadeusza Walaska worki treningowe, a od Henryka Niedźwiedzkiego gruszki bokserskie – wspominał po latach Kazimierz Paździor pracę w Lubinie.

Najpierw rozgrywki klasy okręgowej, walka o drugą ligę, aż w końcu w 1977 „Miedziowi” pięściarze zadebiutowali w I lidze, do której awansowali po niesamowitych pojedynkach grupy finałowej z Gwardią Łódź i Miedzią Legnica. Zwłaszcza z tą drugą drużyną kibice mocno przeżywali spotkanie. Lubinianie wygrywali 6:2, ale po dwóch porażkach, zrobiło się 6:10 dla zespołu zza między. Remis dał Zagłębiu Ryszard Cal, który pokonał swojego rywala. Zarówno Zagłębie, jak i Łódź miały po 20 punktów. Po długich debatach Polski Związek Bokserski przyznał awans obu ekipom.

Od lewej Stanisław Zalewski (długoletni masażysta kadry Polski) i Kazimierz Paździor (fotografia z publikacji MKS Zagłębie Lubin – sekcja bokserska I liga 1989)

Kazimierz Paździor wraz z innymi trenerami jak Józef Kicior czy Stanisław Gładysz przekazywali swoją wiedzę zawodnikom, którzy byli wychowankami Załębia Lubin, w większości lubinianami.

– Z początku nie było sporo zawodników. Było kilku jeszcze po Górniku Lubin. Z tej starej paki było więc kilku pięściarzy. Myśmy dokonali trochę cudu. Zacznijmy od tego, że Kazik Paździor był wielkim zawodnikiem i był bardzo nietypowym trenerem. On miał ksywkę „filozof ringu”. Dla niego walka w ringu to nie pojedynek fizyczny, tylko walka intelektualna. Wiele pojedynków było takich, że nie miał prawa wygrać, ale umiał po prostu myśleć w ringu. Każdy trener popełnia błąd, że uczył tak, że powiedzmy jak Leszek Drogosz chciał wychować małych Drogoszy, a tak się nie da. Kazik uczył, że przez dwie lewe dochodziło się do prawej. Niech to będzie zwód i cios, a wtedy uderzysz prawa. Nie lewy – prawy. Lewą zaczynaj, lewą kończ. To z jednej strony szermierka na pięści – wspomina Stanisław Gładysz, trener Zagłębia Lubin od 1971 roku.