Rok 1976 był bardzo ważnym w moim życiu. Z jednej strony Olimpiada i w Montrealu, a z drugiej możliwość kontynuowania studiów wyższych.
Dzięki namowom i pomocy wielkiego przyjaciela boksu doktora Jerzego Fidzińskiego z Akademii Wychowania Fizycznego, miałem możliwość powrotu na wrocławską uczelnię i wznowienia, przerwanych w 1970 roku, studiów.
Wszystko dla Igrzysk
W związku z przygotowaniami do występów w Montrealu w pierwszym półroczu 1976 roku zawieszone zostały rozgrywki ligowe i toczyły się one dopiero od września do grudnia. Aby w tym czasie w klubach nie zamarło życie, przewidziano obowiązkowe rozgrywki towarzyskie. Poszczególne drużyny toczyły po trzy mecze u siebie i po trzy na wyjazdach. Ich wyniki były zarazem eliminacjami do indywidualnych mistrzostw Polski. Miedź walczyła w grupie z Turowem Zgorzelec, Mo to Jelcz Oława i BKS Bolesławiec.
Nie za bardzo serio
W trakcie tych zmagań – w lutym – walczyłem w pierwszym turnieju o „Laur Wrocławia”. W eliminacjach pokonałem Rungego z NRD i Szpondera z krakowskiej Wisły, a w finale uległem Borkowskiemu z Gwardii Łódź. Prawdę mówiąc, pierwszą część sezonu potraktowałem nie za bardzo serio. Było to widać po późniejszych wynikach. W lidze wszystko było w porządku. Jednak na majowych mistrzostwach kraju, w Poznaniu, raczej kiepsko. Po wygraniu pierwszej walki z Korpikiem z Ostrowca, w ćwierćfinale uległem Pileckiemu z Gwardii Łódź.
Zrezygnowałem z Montrealu
W czerwcu kadra narodowa rozpoczęta przygotowania do olimpijskich zmagań. Ja stanąłem przed dylematem, bo… 1 lipca rozpoczynała się pierwsza sesja na AWF we Wrocławiu. Zdecydowałem się na kontynuowanie nauki i automatycznie musiałem zrezygnować z przed olimpijskich przygotowań. Wybrałem naukę, gdyż później mogło z nią być bardzo różnie. Z wieloletniej perspektywy uważam, że postąpiłem słusznie i rozważnie.
Ptak w Legnicy
W tym okresie trenerem pięściarzy Miedzi został późniejszy szkoleniowiec reprezentacji narodowej Czesław Ptak, który dziś jest prezesem Polskiego Związku Bokserskiego. Wyniki przyszły nadspodziewanie szybko. We wrześniu przystąpiliśmy do drugoligowych rozgrywek, w których zmieniono zasady rywalizacji. 24 drużyny podzielono na 6 grup: po cztery w każdej z nich. Trafiliśmy na Gwardię Zielona Góra, Szombierki Bytom i Górnika Sosnowiec. Po twardych bojach – głównie z Szombierkami – zajęliśmy pierwsze miejsce w swej grupie i awansowaliśmy do decydującej rozgrywki o wejście do ekstraklasy. O awans walczyli w hali krakowskiej Wisły, od 10 do 12 grudnia 1976 roku.
Pechowy Dukat
Chyba najlepszy reżyser nie wymyśliłby lepszego scenariusza do krakowskiego turnieju, w którym naszymi rywalami była Gwardia Łódź i Zagłębie Lubin. Z tej trójki tylko jeden zespół miał awansować do I ligi.
W pierwszym meczu Gwardia zremisowała 10:10 z Zagłębiem. W drugim pojedynku legniczanie walczyli z Gwardią. Wygrali łodzianie 10:8, a to za sprawą przykrego i przypadkowego wydarzenia. W wadze ciężkiej nasz Mieczysław Dukat miał duże szanse na zwycięstwo. Jego rywal był dwukrotnie liczony w I starciu. Mietek doznał jednak kontuzji łuku brwiowego. Walkę przerwano i uznano za nieodbytą. Zamiast zremisować przegraliśmy.
Roszady w składzie
Zatem o wszystkim miał decydować ostatni mecz turnieju pomiędzy rywalami zza miedzy – Zagłębiem i Miedzią. I tu nastąpiło duże nieporozumienie, gdyż nie było jasno sprecyzowanego regulaminu. Myśleliśmy, że nie mamy już szans na awans i nie wystawiliśmy najsilniejszego składu. W muszej Janda zastąpił Lipińskiego. W koguciej wiadomo było, że otrzymam walkowera. Wcześniej lubinianin Lada przegrał przez rsc z Urbańskim z Łodzi i musiał oddać punkty bez walki. Mogliśmy zatem przesunąć wagi i w efekcie byłaby wygrana. Takie były przedmeczowe dyskusje, ale rzeczywistość okazała się całkiem odmienną.
Miedziowy remis
Ostatecznie miedziowe derby zakończyły się remisem 10:10, a wyniki walk były następujące (na pierwszym miejscu legniczanie): Janda przegra! z Kocurem, Mas- sier zdobył punkty bez walki, Sukiennik przegrał z Paduchowio- czem a Znyk z Hałunem, Kaczor pokonał Krzaka, Mruk Wardęgę, Suchecki po pięknej walce wygrał z Niemkiewiczem, Marzec zwyciężył Wojtysia, Kozaczka przegrał z Kowalczyciem zaś Dukat z Calem.
Salomonowy werdykt
Po zakończeniu turnieju nikt z kompetentnych delegatów warszawskiej centrali nie był w stanie powiedzieć, kto wywalczył awans. Okazało się, że zaistniała poważna luka regulaminie. Dopiero po kilku dniach PZB podjął Salomonowy werdykt. Przyznano awans Gwardii i prowadzonej przez Kazimierza Paździora drużynie z Lubina.
Słuszne obawy
Zagłębie i Gwardia znalazły się z w I lidze, a Miedź została na lodzie. s Tak naprawdę to legniccy działacze 1 nie za bardzo pragnęli awansu. Obawiali się braku wszelkiej pomocy ze strony ówczesnych władz miasta. Inaczej było w Lubinie. Bokserzy nie mieli hali i rozpoczęli rozgrywki w cechowni ZG „Lubin”. W ciągu kilku miesięcy adaptowano halę przy Składowej, w której ligowy boks zagościł na długie lata.
A w Legnicy? Zgoła odmienna sytuacja. Trener Ptak odszedł do Warszawy. Nas pozbawiono obiektu przv Leńskiego, który do boksu całkowicie przystosowała nasza sekcja. Przeniesiono nas do małej salki filii wrocławskiej Politechniki, przy ulicy Batorego. Tak więc okazało się, że legnicy działacze mieli w pełni uzasadnione obawy. Ale to nikogo nie załamało.
Udany sezon
Rok 1976 był bardzo udany dla pięściarstwa w Legnicy. Poza wspomnianymi występami Miedź miała ciekawe kontakty międzynarodowe z jugosłowiańską drużyną Swetoza- rewo i gościła w czechosłowackim Moście. W listopadzie natomiast wystąpiła w Legnicy silna drużyna z Magdeburga. Legniczanie wygrali wszystkie pojedynki. Ja też nie mogłem narzekać. W październiku wystąpiłem w reprezentacji Polski w meczu z USA, w którym uległem Jerremu Smithowi, a w listopadzie, w meczu z NRD w Krako- . wie zrewanżowałem się za berlińską porażkę Centerbauchowi.
(cdn)
13 odcinek wspomnień Mieczysława Massiera zanotował Zygmunt Łuszcz